piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 5

 Rozdzial 5

PRZEPRASZAM ZE NIE DODALAM TYDZIEN TEMU ALE KOMPUTER MI SIE ZEPSUL


Nagle do pokoju weszla mama Kim.
- Dzien dobry- Powiedziala Grace
- Oh... Czesc Grace. Co robicie?
- Nic Kim wlasnie mi muwila o....- w ostatnim monencie ugryzla sie w jezyk.
-O....?
- O.... sukience ktora zobaczyla w sklepie na wystawie.- Powiedziala szybko i bez zastanowienia dziewczyna.
- Aha... dobrze to ja nie przeszkadzam- powiedzila i wyszla z pokoju.
- Sukience??- zapytala zdziwiona Kim- Nic lepszego nie moglas wymyslc??
-Oh... no co?? To byla szybka odpowiedz. Musialam interweniowac- odpowiedziala lekko smiejac sie z tego jak to ujela.
Blondynka rowniez sie zasmiala.Po 5 minutach  Kim postanowila powidziec swojej przyjaciolce o calym zajsciu.
- Kim moge cie o cos zaptac?
- Jasne
- Czy ty dalej czujesz cos do Jacka?- zapytala. Blondynka nie wiedziala co mam jej powiedziec. Po chwili jednak postanowila powiedziec prawde.
-Tak- odezwala sie cicho.
- Wiedzialam- odparla usmiechajac sie ziewczyna.
- Co??... Nie wazne. Mozemy teraz porozmawiac o czyms innym? Prosze..- powiedziala blagalnym glosem dziewczyna.
- Zgoda.- odpoiedziala usmiechnieta od ucha do ucha. Gadaly tak przez 2 godziny. O wszystkim i o niczym.
- Ale juz pozno- powiedziala nastolatka spogladajac na zegarek.
-Musze juz isc. Pa
- Ok pa- powiedziala blondynka lekko sie usmiechajac na mysl ze nie musiala muwic Grace o tym zajsciu. Dziewczyna chyba sie tego domyslila.
- Nie mysl ze skonczylysmy ten temat. Pogadamy jutro. Pa- powiedziala opuszczajac dom swojej przyjaciolki.
-Skad ona wiedziala?- pomyslala Kim. Po 10 minutach poszla pod prysznic i polozyla sie spac. Zasnela dopiero po 15 minutach.
Nastepnego dnia blondynka wstala dosc wczesnie bo o 6.45.
Przebrala sie i poszla do kuchni. Tam siedziala jej mama pijac kawe.
- Czesc kochanie.- powieziala pogodznie kobieta- Dzisiaj caly dzien bede w domu.- usmiechnela sie lekko do corki. Dziewczyna rowniez sie usmiechnela.
- To super - powiedziala robiac sobie platki.
-Ide do salonu- oznajmila i juz miala wychodzi ale jej mama ja zatrzymala.
- Poczekaj... - poiedziala lagodnie- O czym rozmawialas wczoraj z Grace?- zapytala gdy nastolatka usiadla przy stole.
- No o tej sukience.- odparla lekko zdenerwowana.
- Kim nie klam. Dobrze wiem ze nie o tym rozmawialyscie.
- No... tak... znaczy... nie.. znaczy- glubila sie w wypowiedzi.
- Kim prosze. Powiedz prawde,
- No dobrze.- powiedziala dziewczyna. Troche sie bala reakcji swojej matki jak sie dowie o tym zajsciu.
- A wiec slucham
- Bo chodzi o to ze....- zacela sie na chwile.- Ja... calowalam sie z Jackiem.
- Co??- uslyszala za soba znajomy glos.
W tym monencie do kuchni wszedl......
♥♥♥
Kto wszedl do kuchni?? Jakie beda tego skudki??
Czesc!! To znowu ja  Nikola. Chciala byl was jeszcze raz przeprosic ze nie dodalam wczesniej ale komputer mi sie zepsul. Rozdzial pisalam na szybko. Mam nadzieje ze nie jest az tak zly.                  Pozdrawiam :**


środa, 20 listopada 2013

Rozdział 4


Blondyna biegła przed siebie nie zwracając uwagi na nic. Biegła teraz przez park. W pewnym momencie się zatrzymała i usiadła na ławce. Wszystkie wspomnienia wróciły. Nastolatka zaczeła lekko płakać.
- Kim... Co się stało?- zapytała Grace siadając obok przyjaciółki.
- Nie Grace... Nic się nie stało...- odpowiedziała dziewczyna. Wiedziała jednak że jej przyjaciółka jest uparta i tak łatwo nie odpóści. Miała jednak nadzieje że tym razem uda jej się zataić prawde.
-Przestań Kim przecież widze że coś się stało.
-Nic się nie stało Grace... Naprawde.
- Kim nie kłam!! Mów co się stało i to już!- dziewczyna nie dawała za wygraną.
-No dobrze...- nastolatka w końcu uległa. Nie maiła siły się sprzeczać. Wiedziała że Grace i tak się dowie co się stało. -Bo chodzi o to że....- w pewnym momencie się zacieła. Znowu zaczeła lekko płakać.
- Kim... nie płacz...- mówiła łagodnym głosem jednocześnie przytulając przyjaciółke do siebie.- Bedzie dobrze. Zobaczysz.
W tym momencie Grace dostała SMSa.
- Mam nadziej...- westchneła blondynka.- Jestem zmęczona... Może pójdziemy do mnie?- zaproponowała spoglądając na lekko zdziwioną przyjaciółke czytającą SMSa.
- Co...? A... dobrze.- odparła zdezorientowana Grace.
- O co chodzi?
-  O nic.- próbowała uniknąć odpowiedzi.
- Okeeej- odparłą blondynka i ruszyły w strone domu dziewczyny.
- Aha... jak przyjdziemy do ciebie to mi wszystko opowiesz.- zakomunikowała  Grace po 5 minutach ciszy.
- Musze...?- zapytała z nadzieją w głosie dziewczyna.
- Tak- odparła krótko nastolatka szeroko się uśmiechając.
Po 25 minutach dotarly do domu blondynki.
-Idz na gore ja zaraz przyjde.
-Ok.... ktore drzwi?
- Drugie po lewej. Aha chcesz cos do picia?
- Oki... Wode jesli mozna.
Grace poszla na gore a Kimberly poszla do kuchni po cos do picia.
W pewnym momencie do domu wszedl wsciekly Brett.
- Gdzie ty bylas??!!- zapytal sie swojej dziewczyny z wyrzutami.
- W toalecie- odpowiedziala bez emocji.- A teraz przepraszam ale ide na gore do Grace- powiedziala wymijajac chlopaka i spiesznie pognala na gore do pokoju.
Zastala tam swoja przyjaciolke rozmawiajaca  kims przez telefon.
- Co?? Naprwde??- uslyszala glos Grace.
-....- niestety nie slyszala z kim rozmawia. Postanowila nie wchodzic do pokoju i podsluchac o czym rozmawiaja. Stenela pod drzwiami i lekko je uchylila. Niestety one zaskzypialy.
- Musze konczyc zadzwonie pozniej pa.- powiedziala Grace szybko sie rozlanczajac.- Ladnie to tak podsluchiwac??
-Co? Ja wccale nie podsluchiwalam.-powiedzila piskliwym glosem blondynka.
'SERIO KIM?? SERIO??' pomyslala.
-Yhhymm... Ta jasne.
- No dobra przyznaje sie.-poddala sie- A o czym i z KIM rozmawialas?
- Nie warzne. Powidz lepiej co sie stalo ze siedzialas w parku i plakalas.- powiedziala ale jakos tak dziwnie, jakby o wszystkim wiedziala.
- Dobrze... chodzi o to ze...- niedokonczyla bo ktos wszedl do pokoju....
***************************************************************
Czesc!! Jak myslicie kto wszedl do pokoju??
Rozdzial  krotki i przepraszam za to. Dodany wczesniej ale nie mialam za bardzo czasu zeby pisac. Mam duzo nauki i wgl. Dodaje wczesniej bo w czwartek nie dam rady bo do pozna mnie w domu nie bedzie. W piatek kolezanki do mnie przychodza i bedziey ogladac horrory a w weekend nie dala bym rady bo mam duzo spaw na glowie. Ale nie bede was zanudzac.
Nastepny bedzie dluzszy i lepszy bo ten wyszedl glupi. Dodam w nastepnym tygodniu w piatek abo sobote.
Pozdrawiam wszystich czytelnikow!!!! Poczatkujaca... Nikola. :***
                  ♥♥♥

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 3

Miłość, która się nie zmienia, nie jest miłością. Miłość jest jak nieusuwalne znamię.
Przetrwa burzę i nigdy nie zadrży. Miłość nie zmienia się z czasem, w ciągu godzin,
tygodni, mimo upływu lat, lecz potwierdza się, nawet u progu przeznaczenia.

...Kupiła duży popcorn i 2 małe cole, wracając wpadła na Grace, która wraz z nieznanym blondynce dotąd chłopakiem, zmierzała w kierunku sali, gdzie miał się odbyć seans.
- Grace? - zapytała niepewnie blondynka, przystając na chwilę.
- Kim? -odparła pytaniem na pytanie brunetka. - Kim!! Ty wróciłaś!! Tak się cieszę!! - pisnęła szczęśliwa Parker, rzucając się na szyję dawno niewidzianej przyjaciółce.
- Jestem tu tylko na wakacje, ale nie psujmy tej chwili..- wyszeptała Crawford, odwzajemniając gest dziewczyny.
- Jesteś tu z Brett'em? - zapytała Grace, odrywając się od Kimberly.
- Tak..niestety. A kim jest ten przystojniak? - zagadnęła siedemnastolatka, wskazując na umięśnionego szatyna, przyglądającego się całej sytuacji.
- To mój chłopak, Luke. - odparła łagodnie brunetka.
- Co takiego? Grace, mogę na momencik? - zapytała Crawford, łapiąc przyjaciółkę za rękę. Nastolatki skierowały się kilkanaście metrów dalej, tak, by nowa sympatia Parker nie była w stanie dosłyszeć rozmowy dziewczyn.
- Czyś ty oszalała?! Przecież od wieków kochasz się w Jerry'm! Odkąd w przedszkolu malowaliście się  farbami! - niemal krzyknęła Kim.
- Tak, ale Jerry się zmienił. Nie jest już tym samym słodkim, nieogarniętym chłopaczkiem, którego pokochałam. Co ja wygaduję, ja go nadal kocham, ale to nie ma znaczenia. Ma dziewczynę. Nazywa się Katie Dawson i jest naprawdę śliczna. Nie mam z nią szans.- odpowiedziała przygnębiona brunetka.
- Poważnie? Jerry ma dziewczynę? Przecież jeszcze rok temu nie spuszczał z ciebie oka! Co się stało? - zapytała zaciekawiona Crawford.
- Tak jakby mamy inne poglądy w pewnej sprawie.- powiedziała Grace. Kimberly zmarszczyła brwi, jednocześnie dając sygnał przyjaciółce, by mówiła dalej. - Chodzi o moją kuzynkę Emmę...- zaczęła delikatnie Grace, uważając, by nie powiedzieć coś, czego później może żałować.
- Co jakaś Emma ma wspólnego z Jerry'm? Czy ty jesteś zazdrosna? - zapytała Kim, obdarzając przyjaciółkę przenikliwym spojrzeniem.
- Nie! Chodzi o to, że Em nie jest taka, jak wszyscy myślą. Ma chłopaka, ale zdradza go z Brody'm, moim byłym. - wyszeptała Parker.
- Czekaj, czekaj, a kto jest tym chłopakiem?- zapytała Kim. Serce podpowiadało jej, że to Jack, lecz rozum nakazywał mu zaprzeczyć. Zdezorientowana dziewczyna postanowiła zaufać przyjaciółce, wyciągając z niej tą, jakże istotną informację.
- kuzyn Jerry'ego! - odparła szybko siedemnastolatka, starając się zachować pozory. W końcu nie mogła wyjawić Kim całej prawdy, gdyż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że serce jej przyjaciółki nadal oddane jest jednemu chłopakowi, którym jest Jack. Crawford, słysząc te słowa, odetchnęła z ulgą, delikatnie się uśmiechając. Kamień spadł jej z serca. W głębi serca uważała, że pogłoski o nowej dziewczynie Brewer'a to najzwyczajniejsze w świecie plotki.
- Czyli Jerry uwierzył Emmie, a nie tobie? - upewniła się blondynka. Grace ostrożnie skinęła głową, co spowodowało, że po jej policzku spłynęła samotna, niezauważalna łza.
- Rzeczywiście, ciężka sprawa...- zaczęła Kimberly, jednak nie była w stanie dokończyć.
- Kim, chodź! Film się zaraz zaczyna! - odparł Brett, łapiąc swoją dziewczynę za rękę.
- Zawsze zjawiasz się w najmniej odpowiednim momencie! Muszę porozmawiać z moją przyjaciółką! - syknęła Crawford.
- Załatwisz to później. - szepnął jej do ucha.
- Wszystko w porządku Kim? - zapytała Grace, która przyglądała się owej sytuacji.
- Tak, tak! Oczywiście, że tak! To pa Grace! - pisnęła Kimberly, wysilając się na sztuczny uśmiech. Brett, mocno ujął dłoń brązowookiej, prowadząc do budynku. Para zajęła miejsca w piątym rzędzie.Kim ostrożnie poczęła rozglądać się w koło, jakby szukała kogoś znajomego, kogoś, kogo pragnęła zobaczyć tu i teraz, bez względu na wszystko. Nagle odwróciła głowę w bok, dostrzegając go. Siedział obok niej wraz ze swoją nową dziewczyną. Po policzku nastolatki spłynęło kilka łez, lecz ta pozbyła się ich, nim ktokolwiek był w stanie je zauważyć. Jack, nie zdając sobie sprawy z obecności swojej byłej dziewczyny, położył rękę na oparciu fotelu, napotykając gładką, delikatną dłoń dawnej sympatii. Odwrócił głowę w bok, dostrzegając speszoną Kim, jednocześnie zabierając rękę. Ich spojrzenia spotkały się na moment, przekazując sobie wzajemną miłość, a może uczucie, które przekwitło? Brewer posłał blondynce spojrzenie pełne bólu i cierpienia, niezauważalnie się uśmiechając. Kimberly gwałtownie odwróciła głowę, spoglądając na ekran, na którym widniał zwiastun horroru. Po upływie niespełna pięciu minut, seans zaczął się. Znudzona nastolatka odruchowo spoglądała w stronę Jack'a, przytulającego do siebie nieznajomą dziewczynę. W tym czasie, Brett spojrzał na Kim, lekko całując w policzek. Szczelnie objął ją ramieniem, przytulając do siebie, jednak po chwili wrócił do poprzedniej pozycji, w pełni koncentrując się na filmie. Blondynka z niedowierzaniem zerknęła w stronę Johns'a, pobłażliwie się uśmiechając.
- Czym ja się przejmuję?! Przecież i tak cie nie kocham frajerze.- szepnęła, śmiejąc się z głupoty Brett'a, który od czasu do czasu, w miejscach publicznych, starał się udawać wspaniałego chłopaka, który interesuje się własną dziewczyną. Jack obserwując owe zajście szeroko się uśmiechnął, mierząc wzrokiem śmiejącą się siedemnastolatkę. Szatyn był szczęśliwy, że Kim nie darzy Brett'a głębszym uczuciem, choć sam nie wiedział, dlaczego. W końcu był niemal w stu procentach pewien, że miłość do Kimberly, przeminęła wraz z jej wyjazdem, jednak, czy aby na pewno??
- Kotku, przytul mnie! Boję się.! - pisnęła Emma, mocno wtulając głowę w tors Brewer'a. Ten obdarzył ją lekkim uśmiechem, jedną ręką obejmując, a drugą, delikatnie głaszcząc jej włosy. Szatyn raz jeszcze spojrzał w kierunku Kim, która skupiając się na filmie, lekko pisnęła ze strachu, podskakując w miejscu. Jack zaśmiał się na ten widok, wspominając dawne czasy, kiedy to siedzieli na kanapie, w willi Crawford'ów, obejmując się. Kimberly zawsze podczas maratonu horrorów, który niejednokrotnie sobie urządzali, zawsze starała się zachować zimną krew, jednak nigdy jej się to nie udawało. W takich sytuacjach, właśnie on, mocno ją do siebie przytulał, czule całując w czoło. Szeptał jej do ucha, że jest przy niej i nic, nigdy ich nie rozdzieli...- pomyślał, uśmiechając się na samą myśl o tych cudownych chwilach, które przeżyli...Czekoladowooki ostrożnie objął dłoń Kimberly, która już po sekundzie spojrzała na niego pytająco.
- Wszystko będzie dobrze. Jestem tu, obok..- szepnął siedemnastolatek, jednak reakcja blondynki, zaskoczyła go.
- Dlaczego mi to robisz? -zapytała, gwałtownie wstając z miejsca. Ze łzami w oczach, wyszła z sali, kierując swoje kroki do damskiej toalety. Jack postanowił nie tracić czasu. Przeprosił Emmę, tłumacząc, że musi skorzystać z toalety, po czym pognał za swoim przeznaczeniem...
- Kim! Kim! Zaczekaj - krzyknął, doganiając blondynkę.
- Po co Jack? Po co?! Dlaczego mi to robisz?! Dlaczego! Masz dziewczynę, ja chłopaka! Proszę, nie komplikuj wszystkiego! - odparła Kimberly, pozwalając łzom swobodnie spłynąć.
- Nic nie rozumiesz! To, że nie jesteśmy już razem nie zabrania mi przyjaźni z tobą! W końcu kiedyś, bardzo się kochaliśmy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Czy warto zaprzepaścić to wszystko? - zapytał, podchodząc bliżej blondynki.
- Możemy zostać przyjaciółmi, ale niczym więcej. - odparła Kimberly, która z niewiadomych powodów, zgodziła się na ten układ. Jack spojrzał w jej smutne oczy, zdając sobie sprawę, jak bardzo krzywdzi ją w tej chwili. Po prostu nie potrafił powiedzieć jej, że nie umie wybrać pomiędzy dwoma dziewczynami. Teraz zdał sobie sprawę, że nadal kocha Kim, lecz uczucie, którym darzy Emmę również jest silne, leczy czy to jest miłość? Poniesiony miłością i namiętnością, zbliżył się do Crawford, przysuwając bliżej siebie. Starł z jej twarzy maleńkie łezki, czule całując w usta.

Pocałunek był krótki, lecz namiętny, a zarazem pełny czułości i przepełniony słodyczą. Kim, chcąc oderwać się od ukochanego, odchyliła głowę w bok, sprawiając, że jeden z pocałunków Brewer'a trafił na jej policzek. Tymczasem Jerry, który udał przechodził obok galerii, zatrzymał się za jednym z filarów, przyglądając całującej parze.
- Co?! Jak on mógł! Wiedziałem! - westchnął, z niedowierzaniem kiwając głową. Postanowił zostać i obejrzeć całą scenkę do samego końca...
- Nie powinniśmy tego robić..- szepnęła blondynka.
- Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. - odparł chłopak, mocniej obejmując Kimberly w talii.
- Jack..jesteśmy przyjaciółmi.- mówiła między pocałunkami.
- To nie oznacza, że nie mogę cię pocałować... - odpowiedział chłopak, po raz kolejny całując Kim. Tym razem, dziewczyna odwzajemniła gest szatyna, zarzucając prawą ręką na jego ramię, a drugą ulokowywując na szyi siedemnastolatka. Jednak kiedy język towarzysza, delikatnie wkradł się do jej ust, nastolatka przerwała pocałunek.
- Jack, my nie możemy! Nie możemy im tego robić. Ty masz dziewczynę, a ja chłopaka. Najlepiej będzie, jeśli nigdy więcej się nie spotkamy i zapomnimy o tym, co właśnie miało miejsce. - odparła nerwowo Kimberly, wybiegając z galerii. Szatyn bezradnie splótł ręce na szyi, spoglądając w dal. Wyciągnął prawą rękę, odsuwając bransoletki, które ukrywały widniejący na nadgarstku tatuaż z napisem: ''Na Zawsze Razem''. Mimowolnie uśmiechnął się, spełniając przeznaczenie i wypowiadając jakże dwa istotne słowa.
- Na Zawsze.
♥♥♥
I JAK?? SZOK PRAWDA? HEHEH NA TO WŁAŚNIE LICZYŁAM. ZASKOCZYĆ WAS! :D
MAM NADZIEJĘ, ŻE MI WYBACZYCIE, A I JESZCZE JEDNO, NIE SZYBKO OCZEKUJCIE KICKA!! ROZDZIAŁ DLA WSZYSTKICH WIERNYCH CZYTELNIKÓW!
DO NASTĘPNEGO, BAYOS<3
POZDRAWIAM, PATTY ♥

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 2

... nagle ich spojrzenia, spotkały się, lecz po chwili on odwrócił wzrok i szybkim krokiem odszedł, zostawiając ją samą sobie. Blondynka, bezradnie usiadła nad brzegiem fontanny, spuszczając zapłakane oczy. Miała nadzieję, że gdy ponownie go spotka, wszystko wróci, będzie dobrze, jednak dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nigdy już nie będzie dobrze! Nagle ktoś usiadł obok niej. To był Brett.
-Co się stało kochanie?Wszystko okey?- zapytał
-Tak...- odparła Kimberly. Tak naprawdę miała ochotę krzyknąć, ''NIE NIC NIE JEST OKEY!'', ale wolała nikomu nie wspominać o tym zdarzeniu.
- Dobrze więc wracajmy do domu.- zaproponował chłopak, pociągając za sobą niezadowoloną dziewczynę.
- Dobrze, już idę. - odparła blondynka, posłusznie, kierując się w stronę swojej willi.
  W domu mama nastolatki rówinież zauważyła że coś jest nie tak z jej córką. Miała swoje podejrzenia lecz wolała nie mówić o nich w obecności Brett'a.
- Idę na górę, do pokoju!-zakomunikowała dziewczyna wchodząc pośpiesznie po schodach.
- Poczekaj! Pójdę z tobą!- krzyknął Brett, doganiając swoją dziewczynę.
-Nie!... To znaczy... Chciała bym być teraz sama...- odpowiedziała szybko i wbiegła do pokoju.
Chłopak zszedł na dół i usiadł na kanapie przed telewizorem.
,, Co ją ugryzło??'',, Co się tam mogło stać??'' tylko to chodziło mu teraz po głowie, lecz po paru minutach odpuścił i oddał się ulubionemu zajęciu, tzn, leniuchowaniu i oglądaniu głupiego reality show.
Blondynka siedziała na łóżku i myślała, myślała o tym co się stało. Na samą myśl, że Jack już nic do niej nie czuje, po jej policzku spłynęło kilka, pojedynczych łez. Nagle do pokoju dziewczyny weszła jej mama, zajmując miejsce obok córki.
- Co się stało?- spytała choć doskonale znała odpowiedź na to pytanie.
- Nic. A co miało się stać...?.- odparła pospiesznie piskliwym głosikiem. ''Serio Kim, serio?''-pomyślała.
- Kim przecież widzę że coś się stało...- blondynka nic nie odpowiedziała.
- Chodzi o Jacka...?- wypaliła po chwili jej rodzicielka.
-Tak- odparła bez zastanowienia dziewczyna.-Znaczy.... nie.... znaczy....yyy...- Crawford powoli gubiła się we własnych słowach.
- Kim.- powiedziała kobieta i spojrzała na swoją córkę.
-Tak...- powiedziała cicho i nieśmiało blondynka. Na samą myśl o chłopaku, o usłyszeniu jego pięknego imienia, oczy jej się zaszkliły, a po policzku znów spłynęła ogromna, pojedyńcza łza, lecz szybko ją otarła, by nikt nie mógł jej dostrzec.
- Nie martw się...-powiedziała kobieta,  przytulając córkę do siebie.- Co się tam stało?- ponowiła pytanie.
- Bo... to było tak...-  blondynka opowiedziała całą historie swojej rodzicielce.
- Nie martw się kochanie...- powiedziała łagodnie kobieta.- Idź się odświerzyć i choć na dół. Ja pójde do sklepu a potem pomożesz mi przygotować obiad. Dobrze?
- Dobrze- odpowiedziała dziewczyna po czym ruszyła do łazienki. Jej mama wyszła z pokoju blondynki i zeszła na dół.
Po 20 minutach dziewczyna wyszła z łazienki ubrana w ciemne rurki, kawowy, luźny sweter oraz czarne, proste szpilki. Do szu wpięła kolczyki z motywem róży. Włosy wyprostowała, pomalowała paznokcie i podkreśliła powiekę tuszem oraz brązowym cieniem.Gotowa, zeszła na dół, gdzie przeżyła szok.!
Kuchnia wyglądała jak pobojowisko. Cała w jedzeniu, mące i innych składnikach. Na środku stał Brett z patelnią w ręku.
- Co tu się stało??!!- zapytała dziewczyna łapiąc się za głowę.
- Chciałem przygotować coś do jedzenia...- odparł chłopak.- Ale mi nie wyszło.- dodał.
- CHŁOPAKI!! MOGŁAM SIĘ TEGO SPODZIEWAĆ! CZY NA ZIEMI ISTNIEJE CHOCIAŻ JEDEN, KTÓRY POTRAFI GOTOWAĆ?? A tak, Jack potrafi...-rozmyślała blondynka, lekko się uśmiechając.
-Ahh... bierz szmatę i pościeraj to wszystko, a ja zmyje naczynia i poodkurzam.Tylko szybko!! - odparła znudzona Kimberly, wyrywając się z transu.
- Okej- odparł chłopak, zabierając się za sprzątanie.Po 30 minutach było już czysto. Akurat w tym momencie wróciła pani Crawford.
- Cześć dzieciaki! Co robicie?- zapytała radośnie kobieta, wnosząc do kuchni torby z  zakupami.
- Nic- odparli zgodnie.
- Dobrze... Kim pomożesz mi z obiadem- zawiadomiła pani Crawford.
-Dobrze mamo- odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- A ja?- zapytał Brett.
- A ty... idź pooglądać telewizje albo się przejść.- odpowiedziała po chwili namysłu. Nie chciała żeby chłopak im pomagał bo wiedziała jak to się skończy. Po za tym, potrzebowała tej chwili tylko dla siebie. Chciała po prostu pobyć z córką sam na sam i spokojnie porozmawiać. Emily nigdy nie przepadała za Brett'em, tolerowała go tylko dlatego, że był z jej córką, która usiłowała zapomnieć o Jack'u. Jednak nieskutecznie.
- Dobrze... ale mogę przecież pomóc.- zaoferował Johns.
- Nie nie trzeba.- odparła pospiesznie Kimberly, wtrącając się do dyskusji.
- Ok to ja idę się przejść. Pa skarbie- zawiadomił wychodząc z pomieszczenia.
- Pa- rzuciła szybko dziewczyna.
 Gdy chłopak wyszedł z domu mama Kim zaczeła rozmowe.
- Kim..
- Tak?
- Czy ty nadal czujesz coś do Jack'a?- padło pytanie. Kimberly stanęła jak zaczarowana, tłukąc talerz, który trzymała w rękach.
- Eeee...- blondynka nie potrafiła znaleźć odpowiedniej odpowiedzi.- Nie...- odparła piskliwym głosem.
- Wiedziałam...- powiedziała cicho kobieta, ale nastolatka to usłyszała.
- Skąd wiedziałaś? Przecież ci nic nie mówiłam- zdziwiła się dziewczyna.
- To widać córeczko- odpowiedziała Emily, wyjmując z lodówki niezbędne składniki.
- Wcale że nie!... Poza tym...on i tak już nic do mnie nie czuje- powiedziała przybita dziewczyna.
- Skąd to możesz wiedzieć?- zapytała, lecz nie otrzymała odpowiedzi, bo do kuchni wszedł Brett.
- Hej już wróciłem- powiedział całując swoją dziewczynę w policzek.
- Co tak szybko?- zapytała zdziwiona nastolatka. Nie było go ledwie 15 minut.
- A co nie cieszysz się?- zapytał zawiedziony.
- Nie no ciesze... Ale nie było cię ledwie 15 minut. Co się stało?- zapytała wyraźnie zdziwiona siedemnastolatka.
- Nudziło mi się.- odparł chłopak.
- Aha okeeey.- pisnęła blondynka, przedłużając samogłoski.
- Spacerowałem sobie po ulicy i nie uwierzysz, ale wpadł mi do głowy genialny pomysł! Może wybierzemy się dzisiaj do kina. Co ty na to?- zaproponował, posyłając Crawford szeroki uśmiech
- W sumie czemu nie.- odpowiedziała obojętnie Kimberly.
- Super - powiedział zadowolony Brett - To może o 19?.
- Ok - odparła bez entuzjazmu blondynka.
Chłopak wyszedł, a nastolatka wraz ze swoją rodzicielką zabrały się do  kończenia obiadu.
Po niespełna 20 minutach skończyły, wołając Brett'a, który zjawił się w ciągu kilku sekund.
O 18 blondynka, udała się do swojego pokoju w celu przyszykowania  się do kina. Wzięła długi, odprężający prysznic, zmyła makijaż i wysuszyła włosy. Założyła luźną, miętową bokserkę, czarne rurki, proste szpilki. Rękę przyozdobiła czarną bransoletką, a do uszu wpięła srebrne kolczyki wkręty. Włosy lekko podkręciła, pozostawiając rozpuszczone. Wydłużyła rzęsy tuszem, usta musnęła błyszczykiem, a paznokcie pomalowała na miętowo. Po 40 minutach, zeszła na dół, biorąc po drodze, o odcień ciemniejszą kopertówkę.
- Gotowa- zakomunikowała schodząc po schodach. Na dole czekał na nią Brett.
- Ślicznie wyglądasz- powiedział całując ją lekko w usta.
- Dziękuje... ty też niczego sobie.- odparła blondynka, zdobywając się na grzeczność.
Chłopak był ubrany w miętowe rurki, biały T-shirt z kolorowym nadrukiem oraz czarne vansy.
- Idziemy?-zapytał, zwracając się do swojej dziewczyny.
- Idziemy- odparła brązowooka. Johns delikatnie ujął dłoń Crawford, wyprowadzając na dwór. Ruszyli na skróty, aleją przez park. Po 15 minutach, dotarli na miejsce.
- Ja pójdę kupić bilety, a ty kup popcorn i cole.
- Ok.- odparła dziewczyna i ruszyła do budki.
Kupiła duży popcorn i 2 małe cole, wracając wpadła na...
♥♥♥
JAK MYŚLICIE? NA KOGO WPADŁA KIM? CZY PRZEZ TO COŚ SIĘ ZMIENI?
ROZDZIAŁ DEDYKUJE WSZYSTKIM KTÓRZY SKOMENTOWALI TAMTEN ROZDZIAŁ.
JESTEŚCIE SUPER! KOCHAM WAS! ♥♥♥


niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 1

Z perspektywy narratora:
Pewna śliczna, niewysoka blondynka  przemierzała ulice niewielkiego miasteczka Seattle, w poszukiwaniu szczęścia, prawdziwej miłości i harmonii. Nastolatka skręciła w ślepą uliczkę prowadzącą do jej sekretnego miejsca, miejsca, gdzie rodzą się marzenia, gdzie wracają wspomnienia, które pozwalają na nowo odkryć jego obecność. Sprawiają, że pragnienia stają się rzeczywistością, a dawna miłość na nowo odżywa. Blondynka usiadła na miękkiej, zielonej trawie, pogodnie wpatrując się w błękitne niebo zwiastujące radość ludziom, którzy co dzień doznają tej rozkoszy wpatrywania się w nie.
- Jak tu pięknie...- szepnęła, rozkładając się na ziemi. Zamknęła oczy, wracając do dawnych chwil. Jego dotyk, promienny uśmiech budzący o poranku, namiętne, pełne miłości pocałunki, cudowne oczy. Kimberly ponownie w marzeniach wspominała minione lata. Młodzieńcza miłość jest najpiękniejszym uczuciem na ziemi, lecz wśród miłości liczy się to uczucie, które jest pierwsze. Jest ono bowiem szczere, czyste jak kropla porannej rosy, łagodnie mieniąca się w blasku cudownego słońca. Jest tym jedynym. Takim uczuciem, nastoletnia Kimberly darzyła pewnego młodego, nieziemsko przystojnego chłopaka, który na zawsze zawładnął jej sercem. Crawford spojrzała na wyryty na nadgarstku tatuaż.
- '' Na Zawsze Razem'' - przeczytała głośno przełykając gorzkie łzy smutku i rozczarowania. No właśnie na zawsze. Czy aby na pewno? Brązowooka ponownie zamknęła oczy, rozkoszując się chwilą. Ciepły wiatr łagodnie rozwiewał jej białą sukienkę oraz długie blond włosy. Dziewczyna wyglądała tak niewinnie, tak pięknie jak jeszcze nigdy przedtem. W pewnym momencie przed oczami ujrzała jego promienną twarz oraz śliczny, pogodny uśmiech. Ten sam, który witał i żegnał ją rok temu. Dlaczego nie może tak po prostu zapomnieć? Dziewczyna oddała się popołudniowej senności, która przypomniała jej zdarzenia z przed owego, jakże owocnego i pamiętnego roku...
***
- Kim! Kocham Cię! - wyszeptał chłopak, zbliżając ich twarze do siebie. Po długo oczekiwanej chwili ich usta połączyły się w długim, lecz jakże delikatnym pocałunku. Wyrażał on wszystko. Ich miłość, którą darzyli się nawzajem. Żadne z nich nie mogło uwierzyć, że wszystko skończy się tak szybko, jak się zaczęło...
- Ja ciebie też. - odparła cicho Kimberly, kiedy w końcu oderwali się od siebie, głęboko spoglądając w oczy. Oboje pragnęli siebie nawzajem, potrzebowali swojej bliskości, bycia ze sobą. W końcu nadszedł ten dzień, dzień w którym odważyli się wyznać swoje uczucia. Wkrótce zostali parą, ciesząc się każdym wspólnie spędzonym dniem. Ich związek umacniał się i rozkwitał z dnia na dzień, owocując miłością. Przeżyli ze sobą pół roku w szczęściu i nieszczęściu, zdrowiu i chorobie, razem i osobno.Ich życie zamieniło się w ogromną oazę spokoju, którą nie sposób było zniszczyć. Jednak pewnego dnia, Kim otrzymała wiadomość, która na zawsze zrujnowała jej świat. Jej ukochani rodzice rozwiedli się. Z tego powodu Crawford wraz z mamą zmuszona została opuścić swoje rodzinne miasto, by wyjść na przeciw Seattle - miastu wiecznego cierpienia i wspomnień, które tak często nękały blondynkę nocą i za dnia. Nadszedł dzień rozstania. Z oczu Kim spłynęła niejedna łza. Właśnie tego dnia, oboje zrobili sobie tatuaż na nadgarstku: ''Na Zawsze Razem'', przyrzekając, że cokolwiek się wydarzy, będą razem, a ich miłość pozostanie wieczna. Tyle obietnic, tyle łez, tyle szczęścia. Wszystko zburzyło się jak nietrwały domek z kart, niszcząc życie ich obojga. Odtąd każdy ruszył swoją drogą. Dawna i obecna miłość Kim znalazła dziewczynę, a ona sama chłopaka, którego nie kochała. Była z nim, by zapomnieć, jednak i to nie przynosiło większych rezultatów.
***
- Kim! Kochanie...-odparł Brett, kucając nad swoją dziewczyną. Wiedział, że teraz wspomina, że nigdy nie przestała go kochać. Ta wiadomość bolała, a jednocześnie radowała jego serce. Johns miał jak najbardziej nieczyste zamiary wobec bezbronnej dziewczyny. Po prostu czekał na odpowiedni moment, by ją wykorzystać, a następnie poślubić, jednak nikt poza nim samym jeszcze o tym nie wiedział...
Brązowooka otworzyła swoje śliczne, zmęczone życiem oczy, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Przepraszam. - westchnęła, nieobecnie spoglądając w dal.
- Twoja mama cię szuka. Ma dla ciebie bardzo ważną wiadomość.  - powiedział Brett po chwili niezręcznej ciszy. Kim posłała swojemu chłopakowi wymuszony uśmiech.
- Zatem chodźmy. - odparła, łapiąc jego dłoń. Po kilku minutach, para dotarła do ogromnej willi matki dziewczyny, która nie odezwała się do córki ani słowem od roku. Żyły bowiem w ciszy, gdyż obie powiedziały coś, czego do dzisiejszego dnia bardzo żałują.
- Kim, wracamy tam na wakacje. - odparła chłodno kobieta. Oczy nastolatki niebezpiecznie zaszkliły się, a po policzkach spłynęło kilka łez, lecz nie łez smutku, a szczęścia, radości z ponownego spotkania ukochanego. Brett nie był z tego powodu zadowolony, jednak musiał się z tym pogodzić.
- Brett, jedziesz z nami. - zakomunikowała Emily, spoglądając na córkę i jej chłopaka.
- Dobrze, proszę pani. - odparł brunet, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Pakujcie się. Za godzinę wyruszamy.  - dodała, wychodząc z pomieszczenia. Kimberly bez zastanowienia pognała na górę, pakując do walizki najpiękniejsze ubrania. Głównie były to sukienki. Po godzinie, spotkała się z Brett'em na tarasie, jej ogromnego domu. Po kilku minutach do nastolatków dołączyła Emily, która z powodu śmierci męża postanowiła odwiedzić rodzinne miasto. Wybiła 12:00. Pod willę Crawford'ów podjechała taksówka, która zawiozła wszystkich prosto na lotnisko. Jeszcze tylko odprawa i spokojny lot. Po kilku godzinach samolot szczęśliwie wylądował. Blondynka, spiesząc się do wyjścia, pognała przed siebie. Wysiadła z samolotu, odbierając bagaże. Matka dziewczyny oraz jej chłopak uczynili to samo, zamawiając taksówkę, która zawiozła ich do starego domu Kim. Dziewczyna niemalże od razu wbiegła do swojego pokoju, który znajdował się na piętrze, otwierając szeroko drzwi.
- Nic tu się nie zmieniło..- szepnęła usatysfakcjonowana, mierząc wzrokiem pomieszczenie, za którym tęskniła niemalże od ponad roku. Lekko brzoskwiniowe ściany, bielone meble i duże łóżko pod oknem. Wszystko wyglądało tak, jak w dniu wyprowadzki. Kimberly szeroko się uśmiechnęła, rzucając na łóżko. Spojrzała w okno, jednak nie dostrzegła go.
- O tej porze, pewnie jest w dojo..- pomyślała, zrywając się z łóżka.
- Wychodzę!! - krzyknęła, zbiegając na dół.
- Zaczekaj! Idę z tobą! - odparł pospiesznie Brody, odbierając od mamy Kim pęk mieniących się kluczy.
- Chcę być teraz sama. TYLKO SAMA. - warknęła blondynka, wybiegając z domu. Zszokowany zachowaniem swojej dziewczyny, Brett opadł na kanapę.
- Czy ona kiedykolwiek mnie pokocha? - zapytał, udając pokrzywdzonego.
- Kiedyś na pewno. - odparła obojętnie Emily, przechodząc obok pozornie załamanego nastolatka. - Wychodzę. - dodała, zatrzaskując za sobą drzwi.
Tymczasem Kimberly udała się do miejsca, w którym wszystko się zaczęło, gdzie się poznali...Powolnym krokiem ruszyła w stronę dobrze znanej jej części parku, w której widniała ogromna fontanna, którą otaczały piękne, kolorowo kwitnące kwiaty i krzewy. Usiadła nad  brzegiem fontanny, uważnie wytężając wzrok...
***
- Stary! Czy to nie Kim? - zapytał Jerry, wskazując na piękną blondynkę, samotnie siedzącą nad brzegiem fontanny.
- Nie! Kim mieszka w Seattle. Zresztą, gdyby tu była, Brett z pewnością by jej towarzyszył. - prychnął Jack.
- Co cię tak wkurza, Jack? Przecież to ty ją rzuciłeś, tłumacząc, że każdy z was powinien pójść swoją drogą, po czym znalazłeś sobie Emmę..
- Którą kocham!! - wrzasnął zdenerwowany Brewer, gwałtownie przyspieszając kroku.
- Idź porozmawiaj z nią! Wyjaśnijcie sobie wszystko. Siedzi o tam, przy fontannie. Podobno przyjechała na wakacje. Biedaczka, jeszcze nic nie wie o śmierci ojca..- odpowiedziała smutno Grace.
- Co? Ojciec mojej Kim nie żyje?! - zapytał zdumiony Jack.
- To ty nic nie wiedziałeś? Całe miasto huczy od plotek. Podobno został zamordowany.- wyszeptał Eddie. - I jak to twojej? Przecież ty kochasz Emmę..podobno..-dodał.
- Nic nie wiedziałem...i tak kocham Emmę! -przyznał chłopak, wpatrując się w swoją blond piękność. - Jest  piękniejsza niż kiedykolwiek..- westchnął szatyn, zatracając się we wspomnieniach. Spojrzał na nadgarstek i widniejący na nim tatuaż, lekko się uśmiechając.
- Idź do niej i powiedz jej, że nadal ją kochasz! - zachęcała Julia.
- Nie mogę. Obiecałem coś Emmie, zresztą nie mogę jej skrzywdzić. Kim przyjechała tylko na wakacje. Czas nie stoi w miejscu, lecz mija bardzo szybko. Nim się obejrzę Kim znowu wyjedzie do swojego lalusia. Ona już nic do mnie nie czuje. Spadam stąd. - rzekł Jack.
- Masz rację. Nie powinieneś krzywdzić Emm..-przyznał Jerry.- To świetna dziewczyna. Chodźcie, zwijamy się.- wrzasnął Jerry, razem z paczką ruszając przed siebie. Jack również udał się w swoją stronę, przechodząc obok Kim. Nagle ich spojrzenia spotkały się...
♥♥♥
I CO?? MOŻE BYĆ? A MOŻE WAM SIĘ NIE PODOBA?? CZEKAM NA WASZE OPINIE MOJE KOCHANE! <33 OTO WSTĘP.. JAK MYŚLICIE, CZY KIM I JACK POGODZĄ SIĘ ? A MOŻE KIM PONOWNIE WYJEDZIE??

sobota, 2 listopada 2013

Prolog:

                                                       
Szczęśliwi? Do czasu. Dzielą ich wspomnienia zarówno te dobre, jak i te złe. Liceum. Właśnie wszystko tam sie zaczyna i kończy. Miłość, pierwszy pocałunek, szczęście. Lecz nadszedł dzień, w którym wszystko się posypało. Zmuszeni zostali się rozstać. Czy miłość pokona przeszkody? Czy wspólne wspomnienia znowu ich połączą?